Info

avatar

xywa Polsson
miasto Toruń
przejechał 37043.23 km
w terenie 5654.50 km (15.26%)
jadąc średnio 21.94 km/h
przesiedział 70d 08h 03m
ponad 100 km 71 razy
max rocznie 7083 km (2012)
max miesięcznie 2165 km (lipiec 2011)
max dziennie 338 km (sierpień 2011)
max chwilowo 69.8 km/h (Przełęcz Stožecké Sedlo, lipiec 2010)
najwyżej 1670 m n.p.m. (Sliezsky Dom, lipiec 2012)

Więcej o mnie.

run-log.com

fotki



2014
baton rowerowy bikestats.pl
gminy
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl
2007
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Polsson.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:755.62 km (w terenie 122.00 km; 16.15%)
Czas w ruchu:32:17
Średnia prędkość:23.41 km/h
Maksymalna prędkość:63.70 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:53.97 km i 2h 18m
Więcej statystyk
  • DST 7.13km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:20
  • VAVG 21.39km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

MotoArena

Piątek, 28 sierpnia 2009 • dodano: 01.09.2009 | Komentarze 0

Po bilety na derby.
Kategoria 0 - 50


  • DST 32.29km
  • Czas 01:03
  • VAVG 30.75km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sprintersko

Środa, 26 sierpnia 2009 • dodano: 26.08.2009 | Komentarze 0

Do Nat (32 min) i z powrotem (31 min). Oczywiście w obie strony z pominięciem lasu.

A myślałem, że nie da rady złamać 30 minut w jedną i 60 w obie strony. Jak widać chyba jednak się da. Trzeba tylko jeszcze nieco więcej potu z siebie wycisnąć.

Ciekawe jak śmiga się na szosie...
Kategoria 0 - 50


  • DST 46.78km
  • Teren 45.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 24.62km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Raz na wozie...

Sobota, 22 sierpnia 2009 • dodano: 25.08.2009 | Komentarze 12

Maraton MTB Golubska Starówka

Cel na sobotni wyścig był jeden - poprawić zeszłoroczny czas. Cóż, nie udało się, ale może od początku...

W Golubiu byłem o 10, odebrałem gadżety, numer startowy, przebrałem się, wsiadłem na rower i od 10.30 zacząłem kręcić rozgrzewające kółka wokół starówki rozmawiając z Kolumbem i Rafałem. Kilka minut po 11-stej przyszedł czas na start honorowy, ale tylko umownie - prędkość nie schodziła chyba poniżej 30 km/h. Starałem się nie popełnić błędu z zeszłego roku i na starcie ostrym być mniej więcej w środku stawki, ale kiepsko mi to wyszło więc wyścig ponownie rozpocząłem z końca stawki.

Start to kilkaset metrów asfaltu i ponad 40 km/h na liczniku. Następnie zjazd prawo w szutrówkę pod lekką górkę, gdzie postanowiłem mocno, jak na mnie oczywiście ;-), dać czadu. Zacząłem wyprzedzać. Po paru kilometrach miałem daleko przed oczami jakąś grupkę, która wydawało się nieźle ze sobą współpracowała. Po kilku minutach dogoniłem ich i postanowiłem nieco odsapnąć. W międzyczasie zaczął padać deszcz i zrobiło się nieco chłodniej. Na 30 km grupka zaczęła się rwać więc starałem się trzymać nieco z przodu, aby nie zgubić tej szybszej. Byłem z siebie zadowolony - średnia ok 26 km/h, sił jeszcze sporo, wszystko grało. Wszystko byłoby ok, gdybym nie złapał gumy w przednim kole. Nie jestem mistrzem w zmienianiu dętki - zabrało mi to chyba z 10 min, w dodatku na deszczu przeraźliwie zmarzłem. No nic, ruszyłem dalej. Po kilku minutach rozgrzałem się, znów wyprzedzałem, szczególnie na podjazdach wychodziło mi to całkiem nieźle. Pokonałem nawet podjazd, pod który w zeszłym roku musiałem podchodzić. Wszystko szło całkiem nieźle. 46 km to, o ile dobrze pamiętam, jakiś nawrót w prawo i szybki zjazd po kamieniach. Na liczniku na bank ponad 50 km/h i nagle huk. Tym razem kapeć z tyłu. Zatrzymuję się, patrzę i... opona z boku rozerwana. To by było na tyle. Raz na wozie, raz pod wozem.

Nie ukrywam, że byłem niesamowicie niepocieszony tym bardziej, że czułem, że mam jeszcze jakieś tam zapasy, że wynik na bank będzie dużo lepszy jak rok temu a przede wszystkim dlatego, że takie maratony to świetna zabawa i możliwość sprawdzenia samego siebie. To podoba mi się najbardziej. Muszę zaliczać nieco więcej takich imprez i potrenować trochę pod kątem a nie wychodzić sobie jedynie na jakieś tam przejażdżki.

A tak przy okazji irytującym było kiedy wyprzedzałem na podjazdach a na zjazdach, nawrotach, piaskach itp byłem wyprzedzany. I tak w kółko, i w kółko, i w kółko...
Kategoria 0 - 50, zawody


  • DST 39.83km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 23.90km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

UMK i Nat

Wtorek, 18 sierpnia 2009 • dodano: 18.08.2009 | Komentarze 0

Na UMK i do Nat.

o 22.30 na termometrze 13 stopni... ;/
Kategoria 0 - 50


  • DST 148.82km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:33
  • VAVG 22.72km/h
  • VMAX 57.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Operacja Częstochowa - dzień 3.

Sobota, 15 sierpnia 2009 • dodano: 17.08.2009 | Komentarze 2

Operacja Częstochowa - dzień 3.

Częstochowa



Trzeciego dnia udaje nam się wstać dość szybko i już o 8.30 po wcześniejszym śniadaniu jesteśmy na trasie. Na początek zjazd podczas którego jest koszmarnie zimno. Na początek lepsze są podjazdy - człowiek może się przynajmniej rozgrzać.
Po prawie 20 km przerwa na drugie śniadanie w Widawie, by po kilkunastu minutach znów być na trasie. Zaczyna się robić coraz cieplej. Następny postój to stacja benzynowa z Kiełczygłowach. Tam również nie zawitaliśmy za długo mając w pamięci dzień poprzedni. Później Pajęczno i kolejny postój w poszukiwaniu wody.
W Pajęcznie wjeżdżamy na krajówkę trochę się jej obawiając, ale ruch jest naprawdę znikomy a wiatr nie wieje już tak mocno jak przez dwa ostatnie dni. Kilometry mijają bardzo szybko tylko robi się nieco za ciepło. Jadąc krajówką przegapiamy jeden z "naszych" zjazdów więc polujemy na następny. Skręcamy a tam zakaz wjazdu, konsternacja - co dalej? Jedziemy przecież rowerem zawsze da się przejechać. Przypomina się dzień pierwszy. Po kilkuset metrach wiemy już dlaczego samochodu tu nie jeżdżą - tak zniszczonego asfaltu nie widziałem nigdy w życiu na oczy.
Przekraczamy most na Warcie i naszym oczom ukazuje się tabliczka - Częstochowa 28 km. Ryan szaleje i ledwo co siedzę mu na kole. Następne 20 km mija w iście sprinterskim tempie i muszę się przyznać, że chwilowo mam dość jazdy. Na szczęście i tak planowaliśmy krótki postój przed samą Częstochową u jego znajomych. Krótki pobyt trwał dwie godziny, ale odżyłem dzięki tonie kanapek i prysznicowi.
Z Lubojnej wyjeżdżamy parę minut po 17-stej i po niecałych 30 min jesteśmy na Jasnej Górze. Chwilę towarzysze Ryanowi a następnie wybieram kierunek Olsztyn. Miałem przygotowaną traskę dłuższą, ale zasiedzieliśmy się w Lubojnej i niespecjalnie był już czas. Wyjazd z Częstochowy to koszmar. Wszędzie zakazy jazdy rowerów na ulicy a ciągi pieszo rowerowe są w fatalnym stanie. Po wyjeździe z Czewy pomknąłem szosą na Olsztyn. Warty zwrócenia uwagi jest fakt istnienia drogi rowerowej wzdłuż szosy na parokilometrowym odcinku. W Olsztynie spędzam niecałą godzinę i stwierdzam, że czas wracać na pociąg. Wybieram inną drogę. Jadę jakimiś lasami i rezerwatami. Podczas jednego ze zjazdów zaliczam małą glebę - na szczęście nic groźnego. Do Częstochowy wjeżdżam już po zmroku od jakiejś przemysłowej strony. Dobrze, że Jasna Góra góruje nad miastem - nie ma potrzeby szukania na mapie gdzie ja właściwie jestem. Punkt 21-wsza ląduję ponownie na Jasnej Górze. Małe zakupy i na pociąg. W pośpiechu warunki fatalne, ale ładujemy się do przedziału i idziemy spać prawie przegapiając wysiadkę w Toruniu.
Wypad udany na maxa. Podczas trzech dni wydałem zaledwie 110 zł wliczając w to 40 zł bilet na pociąg. Podziękowania należą się dzielnemu kompanowi podróży oraz ludziom dobrej woli. Szkoda tylko, że jak zdejmę z rąk rękawiczki to wydaje się jakbym nadal miał je na sobie. To jednak nic, z okularami jest tak samo...

Olsztyn




Kategoria > 100, sakwy


  • DST 125.85km
  • Teren 5.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 22.41km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Operacja Częstochowa - dzień 2.

Piątek, 14 sierpnia 2009 • dodano: 17.08.2009 | Komentarze 0

Operacja Częstochowa - dzień 2.

Zapolice



Mieliśmy wyjechać o 8, ale udało się to dopiero półtorej godziny później. To był dopiero początek naszych "spóźnień" na drugim etapie. Po kilkunastu kilometrach zrobiliśmy sobie niemal godzinną przerwę na drugie śniadanie wszak nic nas nie goni. Wtedy doszliśmy do wniosku, że warto zmienić trasę, aby pojechać do Chełmna n/Nerem - były obóz zagłady, miejsce pamięci. Porusza i robi wrażenie. Przez zmianę trasy poruszamy się dość ruchliwymi drogami, co nieco odbiera przyjemność z jazdy. Na dodatek wieje mocny boczno - twarzowy wiatr i słońce przypieka coraz mocniej. Stąd w Uniejowie na rynku robi przerwę. Ja czytam gazetę a Ryan zasypia na trawie w centralnym punkcie rynku stając się główną atrakcją miasteczka. Przerwa dochodzi do niemal dwóch godzin. Jednocześnie stwierdzamy, że kilometrów będzie nieco więcej niż początkowo zakładaliśmy. Nie damy rady być w Zapolicach o 17-stej. Następnie dojeżdżamy do jeziora Jeziorsko, gdzie znajduje się tama na Warcie. Potem 5 km płyt betonowych, Boysi w Brzegu, krótkie acz mega strome podjazdy pod Strońsko i jesteśmy ok 19-stej w Zapolicach. To były chyba najtrudniejsze kilometry podczas tych trzech dni. Ryan narzeka na kolano, ja piję pięć herbat i trzykrotnie przegrywam w bilard z dziesięciolatkiem.

Kościół w Grzegorzewie


Wewnątrz


Chełmno n/Nerem








Jezioro Jeziorsko i tama na Warcie


Kategoria > 100, sakwy


  • DST 106.23km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:46
  • VAVG 22.29km/h
  • VMAX 59.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Operacja Częstochowa - dzień 1.

Czwartek, 13 sierpnia 2009 • dodano: 17.08.2009 | Komentarze 0

Operacja Częstochowa - dzień 1.

Brdów



Kwadrans po 10-tej ruszyliśmy na trasę trzydniowego wypadu. Celem była Częstochowa a konkretniej Jasna Góra - Ryan nie poszedł na pieszą pielgrzymkę po raz pierwszy od sześciu (?) lat i nie wybaczyłby sobie, aby jednak, mimo wszystko, nie znaleźć się w tym miejscu. Dlaczego nie pojechać również?
Początek to piękny odcinek do Gniewkowa z jeszcze piękniejszą kolarką napotkaną na trasie, którą z tego miejsca gorąco pozdrawiam! Stworzony przeze mnie "gps" z nazwami wsi i najważniejszymi zmianami kierunków jazdy prowadził nas bezbłędnie do celu. Minęliśmy Radziejów, Izbicę Kujawską i ok 17.30 dotarliśmy do celu, czyli klasztoru w Brdowie, w którym mieliśmy nocleg. Pozdrawiam psa, który nie dał nam spać przez pół nocy.
Przez cały dzień goniły nas ciemne deszczowe chmury, z których spadło jednak jedynie parę kropel deszczu. Wiał bardzo mocny boczny wiatr z zachodu, który momentami pomagał a momentami zatrzymywał nas w miejscu. Trasa całkowicie płaska a całość po drogach bez praktycznie żadnego ruchu drogowego.

Odpoczynek rowerów w okolicach Rejny


Drewniany kościół w Pieraniu
Kategoria > 100, sakwy


  • DST 9.99km
  • Czas 00:27
  • VAVG 22.20km/h
  • VMAX 33.30km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto

Środa, 12 sierpnia 2009 • dodano: 12.08.2009 | Komentarze 0

MotoArena - BG UMK - Fred.

A jutro kierunek Jura Krakowsko - Częstochowska. Szkoda tylko, że na jej północny kraniec, bo ja to do Zakopca bym chciał najlepiej ;P
Kategoria 0 - 50


  • DST 8.64km
  • Czas 00:19
  • VAVG 27.28km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocą

Niedziela, 9 sierpnia 2009 • dodano: 09.08.2009 | Komentarze 1

W blasku księżyca momentami pustą drogą a momentami przebijając się przez dziesiątki samochodów, czyli dom - MotoArena - CT Park - dom.
Kategoria 0 - 50


  • DST 40.88km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Kross Hexagon v3 (2006)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Otłoczyn

Sobota, 8 sierpnia 2009 • dodano: 09.08.2009 | Komentarze 1

W sobotni poranek pomknąłem do Czerniewic skąd skrajem poligonu dojechałem do Otłoczyna. Zaskoczyła mnie jakość pożarówki, po prostu rewelacja. Za Otłoczynem szybka wymiana dętki, która odmówiła dalszej współpracy. Przeprawiłem się na drugą stronę DK nr 1 i pomknąłem czerwonym szlakiem do domu.

Idealna poranna temperatura, bezchmurne niebo, piękne słońce i świetna droga do Otłoczyna! Tempo spokojne z uwagi na przyszłotygodniowe kilometry.

AAaaa, byłbym zapomniał - gleba w spd przy niemal zerowej prędkości podczas rozmowy przez kom, dzięki pb...
Kategoria 0 - 50